
To samo mieszkanie, ten sam chłod co zwykle. Tu nawet latem przeszywa ten ziąb, wysokośc czterdziestu metrow nad poziomem morza sprawia, ze czujesz dziwne drzenie w srodku, jakis lek. A kiedy z samego rana, w grudniowy dzien, nad ogromnymi wodnymi polaciami unosi sie mgla tak gesta, ze zatracasz molziwosc zauwazenia istniena widnokregu. I wszystko wydaje Ci sie byc fikcja, nie ma wyraznej lini zaznaczajacej kulistosc, wszystko odrealnione, spreparowane, jak jakis blad w programie, 'pulipt sie psuje' mysle-idac gimnazjalnymi wspomnienami, spalam papierosa w pospiechu, moze nawet strachu. Ciesze sie wspomnieniem ostatniej nocy.
Ze cos wraca co ladu, ze jeszcze przed koncem tego msciwego roku bylam w stanie cos naprawic, zalatac chociaz jedna luke w swoim zyciu, teraz czekamy az znikna blizny, a znikna-to wiem. I Ty i ja.
Wino.
To dziwne, ale wino, czerwone polwytrwane wino kojarzy mi sie tylko z dwiema osobami.
Toba i Nim.
Masz do niego taki sam durny sentyment jak ja. Duzo czasu minelo, a my pijac razem zawsze wybieramy te same. Nawet nie jest szczgolnie dobre. Musi byc EGRI.
Biore gleboki oddech, palce mi zamarzaja. Ale ja mam ochote na jeszcze jednego papierosa. Dobrze mi sie tu mysli. I tak, pamietam doskonale-dokladnie rok temu sie poznalismy, w tym wlasnie mieszkaniu, patrzyles na mnie zle; tak myslalam, pozniej kiedy juz byles moj mowiles ze to raczej ciekawosc. I opowiadales o czym wtedy pomyslales. Lubiles moje fioletowe buty i brokat na powiekach. Czesto, bardzo czesto o tym mowiles. 13 dni pozniej spalam u Ciebie, malo pamietalam, rano bylo mi zimno, balam sie, chcialam plakac, chyba widziales, ze cos wtedy bardzo silnie klebilo sie w mojej glowie i wtedy po raz pierwszy uslyszalam Nantes.
a teraz mija rok
Ty jestes tam gdzie ja zwykle bywam
zasypiasz w niewielkiej, zdaje sie odleglosci od mojej sypialnii. Jestes gdzies tam w obcym domu.
Nie jestem w stanie odgadnac jak czujesz sie teraz. Mam nadzieje, ze mnie nienawidzisz.